No dobra. Dziur już nie ma, pare wgnieceń jest, rdza jeszcze też... Zaczeliśmy szukać jakiegoś lakiernika i szybko okazało się, że malowanie to spory wydatek. Jedni mówili 5 tyś. inni jeszcze więcej....
Zaczeliśmy się zastanawiać czy samemu po kosztach nie spróbować pomalować Busa. (wiedza o tym zerowa z naszej strony). Jednak udało nam się znaleźć kogoś znajomego, starszego "po fachu" lakiernika, który zgodził się nam pomóc. I tu sie zaczęły schody.... Osoba ta na pierwszych spotkaniach wydawała się naprawdę w porządku, spokojna ( po operacji ). Pan lakiernik pojechał z nami po farby, szpachle itp. Wszystko grało do momentu kiedy dostał od nas pierwszą zaliczkę... Okazało się, że bardzo lubił sobie popić. Nie raz, nie dwa gdy przyjeżdżaliśmy zobaczyć postępy pracy, Pan lakiernik nie był w stanie nawet chodzić.... Przygoda z nim była ciężka, ale koniec końców pomalował całego Busa ( trwało to około 3 miesięcy ). Także naprawdę UWAŻAJCIE na kogo trafiacie. Czasami nie warto lecieć po kosztach byle najtaniej. W Polsce sie nie da po prostu. No ale lećmy dalej. Prace przebiegały mniej więcej tak :
Wymiana kawałka blachy w miejscu na antenę i szpachla z włókna szklanego na początek.
Następnie normalna szpachla i matowanie po wyschnięciu.
Międzyczasie postanowiliśmy pomóc naszemu "Lakiernikowi" i zaczeliśmy czyścic podłogę wewnątrz z korozji po czym pomalowaliśmy podłogę specjalnym środkiem na rdze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz